sobota, 26 października 2013

Nadszedł dzień, w którym... A ty zachowałeś się inaczej niż myślałam...



- Jesteś tchórzem, który nie potrafi spojrzeć prawdzie w oczy! Dlaczego tak cholernie boisz się słuchać o mojej przeszłości!? – mrużę gniewnie oczy. Czuję, że moje policzki zabarwia gorąca krew – Nie zachowuj się, jakby ona nie istniała! Przestań uciekać, zamykać oczy i uszy, potrząsać głową! Jakby to miało coś zmienić… Przestań zachowywać się jak pieprzony ignorant i znajdź w sobie odwagę, by powiedzieć mi, że nie jestem ciebie godna! Że nie zasługuję na ciebie!

Myślałam, że dzień, w którym mnie znienawidzisz, nigdy nie nadejdzie. A potem doszłam do wniosku, że chcę, aby on nadszedł. Ponieważ to sprawi, że łatwiej mi będzie o tobie zapomnieć. Gdybyś był zimnym draniem – to wszystko, te wszystkie uczucia – byłoby prostsze. Musiałabym wyrzucić cię z mojej głowy i zaakceptować twoją nieobecność w moim życiu.
I dziś jest ten dzień. Staram się sprawić, żebyś mnie odepchnął… poczuł do mnie odrazę… gniew, który będzie trawił cię płomieniami od środka i tym samym stanie się twoim wybawieniem. Tylko gniew może uratować cię przed bólem.
Ale ty tylko patrzysz. Stoisz i patrzysz na mnie, jakby nie było nikogo innego na tym chorym świecie.
I przekrzywiasz głowę w ten charakterystyczny dla siebie sposób. Jestem pewna, że nie zapomnę tego gestu do końca swoich dni, będzie mnie prześladował we śnie i na jawie.
Drżę i zaciskam boleśnie wargi. I modlę się, by spod moich powiek nie wydostały się łzy.
W moich myślach ta scena wyglądała inaczej.
Powinieneś wrzasnąć i wyjść.
Nie doceniłam cię…
Chyba nie znam cię tak dobrze jak to sobie wmawiam.

- A teraz powiedz mi, co naprawdę myślisz. – szepczesz, jakby chwilę temu nic się nie wydarzyło.

Podchodzisz i dotykasz mojego policzka, dajesz mi tym znak, że wypowiedziane przeze mnie słowa, pełne pogardy i pretensji, nigdy nie padły. To podłe z twojej strony… Rujnować moje dobre zamiary… od tak sobie…

- Dlaczego mnie po prostu nie znienawidzisz? – dławię się łzami, które właśnie mnie pokonały.
- Myślisz, że potrafiłbym to zrobić? Po tych kilku wykrzyczanych zdaniach, w które sama nie wierzysz? – przez ciebie rozklejam się jeszcze bardziej.

Teraz mogę na ciebie jedynie patrzeć, przez łzy, które zamazują mi twój obraz.
I mogę pokochać cię jeszcze bardziej, niż kochałam sekundę temu.
W moich myślach odbija się wciąż twoja rozczarowana twarz z tamtego wieczoru, gdy poznałeś całą prawdę o mnie i nie rozumiem, jakim cudem byłeś w stanie wybaczyć mi wszystko, co zrobiłam w przeszłości… w moim poprzednim życiu…
Musisz mnie bardzo kochać.
Albo postradałeś zmysły.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz