-
Jesteś tchórzem, który nie potrafi spojrzeć prawdzie w oczy! Dlaczego tak
cholernie boisz się słuchać o mojej przeszłości!? – mrużę gniewnie oczy. Czuję,
że moje policzki zabarwia gorąca krew – Nie zachowuj się, jakby ona nie
istniała! Przestań uciekać, zamykać oczy i uszy, potrząsać głową! Jakby to
miało coś zmienić… Przestań zachowywać się jak pieprzony ignorant i znajdź w
sobie odwagę, by powiedzieć mi, że nie jestem ciebie godna! Że nie zasługuję na
ciebie!
Myślałam,
że dzień, w którym mnie znienawidzisz, nigdy nie nadejdzie. A potem doszłam do
wniosku, że chcę, aby on nadszedł. Ponieważ to sprawi, że łatwiej mi będzie o
tobie zapomnieć. Gdybyś był zimnym draniem – to wszystko, te wszystkie uczucia –
byłoby prostsze. Musiałabym wyrzucić cię z mojej głowy i zaakceptować twoją
nieobecność w moim życiu.
I
dziś jest ten dzień. Staram się sprawić, żebyś mnie odepchnął… poczuł do mnie
odrazę… gniew, który będzie trawił cię płomieniami od środka i tym samym stanie
się twoim wybawieniem. Tylko gniew może uratować cię przed bólem.
Ale
ty tylko patrzysz. Stoisz i patrzysz na mnie, jakby nie było nikogo innego na
tym chorym świecie.
I
przekrzywiasz głowę w ten charakterystyczny dla siebie sposób. Jestem pewna, że
nie zapomnę tego gestu do końca swoich dni, będzie mnie prześladował we śnie i
na jawie.
Drżę
i zaciskam boleśnie wargi. I modlę się, by spod moich powiek nie wydostały się łzy.
W
moich myślach ta scena wyglądała inaczej.
Powinieneś
wrzasnąć i wyjść.
Nie
doceniłam cię…
Chyba
nie znam cię tak dobrze jak to sobie wmawiam.
-
A teraz powiedz mi, co naprawdę myślisz. – szepczesz, jakby chwilę temu nic się
nie wydarzyło.
Podchodzisz
i dotykasz mojego policzka, dajesz mi tym znak, że wypowiedziane przeze mnie
słowa, pełne pogardy i pretensji, nigdy nie padły. To podłe z twojej strony…
Rujnować moje dobre zamiary… od tak sobie…
-
Dlaczego mnie po prostu nie znienawidzisz? – dławię się łzami, które właśnie
mnie pokonały.
-
Myślisz, że potrafiłbym to zrobić? Po tych kilku wykrzyczanych zdaniach, w
które sama nie wierzysz? – przez ciebie rozklejam się jeszcze bardziej.
Teraz
mogę na ciebie jedynie patrzeć, przez łzy, które zamazują mi twój obraz.
I
mogę pokochać cię jeszcze bardziej, niż kochałam sekundę temu.
W
moich myślach odbija się wciąż twoja rozczarowana twarz z tamtego wieczoru, gdy
poznałeś całą prawdę o mnie i nie rozumiem, jakim cudem byłeś w stanie wybaczyć
mi wszystko, co zrobiłam w przeszłości… w moim poprzednim życiu…
Musisz
mnie bardzo kochać.
Albo
postradałeś zmysły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz