piątek, 26 października 2012

"Jestem zły, jestem sam, jestem ogniem."

Wpadła mi w ręce książka pt. "Biała jak mleko, czerwona jak krew" Alessandra D'Avenia i chciałabym przytoczyć pewien akapit, który wywołał we mnie całą lawinę sprzecznych emocji. Jest w nim tyle żalu, gniewu, nienawiści... tęsknoty, bezradności, utraty nadziei... głębokiego smutku, który wyżera nas od środka. Wyżera nasze człowieczeństwo.
Aachh... Chyba nadal nie mogę się pozbierać.



„Nie chcę grać na gitarze. Nie chcę jeść. Nie chcę mówić. To kara za to, co się stało. Słusznie, należała mi się. Ojciec i matka mieli straszne twarze, kiedy o czwartej nad ranem wróciłem do domu. Nigdy przedtem nie widziałem ich w takim stanie, i to z mojego powodu. Osiągnąłem, co chciałem osiągnąć, znalazłem sposób, żeby obronić się przed tym jadowitym skorpionem, jakim jest rzeczywistość. Tylko nienawiść truje skuteczniej niż on. Nienawiść szybka jak ogień, gdy pochłania papier czy słomę, nienawiść, która niszczy wszystko, czego dotyka, a im więcej uda jej się zniszczyć, tym jaśniej płonie. Jestem zły, jestem sam, jestem ogniem. Jestem twardy jak stal.
Sposób na życie. Niszczyć, by przetrwać.”[1]


[1] Alessandro D’Avenia, Biała jak mleko, czerwona jak krew, Znak, 2011, s.163.