niedziela, 20 listopada 2011

Złudzenie...

Byłam kiedyś tam, gdzie nie powinno mnie być... We śnie z moim W.. Miałam świadomość, że to sen i że widzę swoje wspomnienie, chociaż było ono nieco zmodyfikowane.
Widziałam siebie i W. siedzących na murku przed naszą szkołą. Obserwowałam nas. Z góry...
Nachylałam się ku niemu i czochrałam mu włosy, a on wciąż je poprawiał, aż w końcu zirytowany założył na głowę czapkę.
- Przestań się ze mną drażnić. - warknął chwytając moją rękę w nadgarstku - Nie potrafisz usiedzieć pięciu minut w spokoju. Zawsze musisz być taka roztrzepana?
- Tak. - odpowiedziałam z głupim uśmiechem na ustach - Mam to po tobie.
- Nie jesteśmy nawet spokrewnieni. - prychnął krzyżując ręce na piersiach unosząc wysoko podbródek - Chociaż moja mama przez ostatnie dwa tygodnie miała wrażenie, że w naszym domu zamieszkało dodatkowe dziecko.
- Aj tam dodatkowe... Jestem stałym gościem. A tak poza tym... twoja mama mnie uwielbia! I dziwi mnie to, że marudzisz. Przecież kochasz te moje niezapowiedziane wizyty!
- Czasami chciałbym trochę od ciebie... odpocząć...
- Nie jestem pewna, czy dobrze zrozumiałam... Chcesz, żebym zostawiła cię w spokoju, tak? - wstałam przerzucając sobie torbę przez ramię - Masz mnie dość, tak?
- Tak. - zdębiałam momentalnie i poczułam się, jakby mnie spoliczkował. Zaskoczona zacisnęłam pięści, odwróciłam się i pobiegłam w stronę domu.
Moje JA zniknęło i został jedynie W.. Patrzyłam na niego. Ale on nie zrobił nic, żeby mnie zatrzymać... przeprosić... Cokolwiek... Siedział i gapił się na wyciągnięty przed nim magazyn sportowy. Podeszłam i zamachnęłam się chcąc przyłożyć mu w twarz... ale moja ręka przeniknęła przez jego głowę. Byłam duchem... Zwykłą marą... Widmem...
Zaczęłam płakać.
Dopiero po przebudzeniu przypomniałam sobie, że to wspomnienie w rzeczywistości wygląda zupełnie inaczej. W. nigdy nie powiedział do mnie tak ostrym tonem, że ma mnie dość. Nigdy nie sprawił mi przykrości. On mnie zawsze rozpieszczał. Pomagał mi. Bronił przed złym światem...
Ten koszmar to wytwór mojej chorej wyobraźni... Ta rozmowa nigdy nie miała miejsca...

Ale mimo wszystko, kiedy siedzę i dumam nad tym snem i czuję, że zostałam dogłębnie zraniona... I nie potrafię przestać... katować się tym...


Czasami lepiej nie analizować pewnych spraw...
Pewnych snów...
Pewnych słów...

1 komentarz:

  1. Przeczytałem wszystkie teksty. Dziękuję, otrzymałem od Ciebie wiele.

    OdpowiedzUsuń